Przyśniło mi się, że wyjeżdżam dużym, czarnym samochodem z zaśnieżonego parkingu, nocą, gdzieś nad morzem. Było ciemno i ślisko; z trudem wydostałem się spomiędzy innych samochodów nie uszkadzając ich. Wyjazd z parkingu był kręty i wąski; prowadził korytarzem pomiędzy wysokimi górami śniegu. Jechałem nonszalancko, nie widząc dokładnie drogi, na zakrętach dodając gazu i wpadając w małe poślizgi. Na jednym, szczególnie ciasnym zakręcie bok samochodu uderzył w śnieg i przebił go, samochód przewrócił się na dach i zaczął zsuwać w dół. W pierwszej chwili zmartwiłem się tylko, że będzie trudno teraz znaleźć kogoś, kto pomoże mi się wydostać z dołu, ale w chwili kolejnej zdałem sobie sprawę, że samochód nie przestaje się zsuwać i mam dużo poważniejszy kłopot. Zjeżdżałem gdzieś coraz szybciej i głębiej. Nie mogłem nic zrobić, więc siedziałem w fotelu do góry nogami, i słuchałem. Najpierw słyszałem tylko szum dachu trącego o śnieg, potem jeszcze jakieś gałęzie i błoto. W końcu samochód wpadł do wielkiej wody i zaczął się zanurzać. Teraz dopiero wpadłem w panikę, pomyślałem, że rozumiem wreszcie coś, czego nigdy zrozumieć nie potrafiłem: że z samochodu pod wodą nie da się wydostać. Dotarło do mnie, że to koniec. Obudziłem się z dźwiękiem pluskającej wokół wody w uszach.

To był intensywny tydzień, jazda przez Polskę na ukos: Warszawa-Poznań-Szczecin. Pisałem rankami w hotelach, co, muszę powiedzieć, lubię. Praca zazwyczaj idzie mi w takich warunkach całkiem szybko i sprawnie. Jakby ciągła zmiana otoczenia zaprzątała tę powierzchowną część uwagi, która powinna być zaprzątnięta, żeby łatwiej skupić uwagę głębszą. O ile da się znaleźć miejsce względnie ciche, ale pod tym względem Apple Airpods Pro z funkcją wyciszenia otoczenia są nieocenione. Głęboka cisza na zawołanie.

Poza pisaniem w hotelach, miłe wydarzenia. Premiera I Symfonii na festiwalu Malta i „Fryderyk” dla audiowizualnego wydania ahat-ili. Dziękuję wszystkim zaangażowanym w oba te przedsięwzięcia na różnych ich etapach. Czyli naprawdę potężnej grupie osób.

Do tego w Poznaniu rozmowy o dużej, nabierającej kształtów i rozmachu rzeczy na horyzoncie.

Alojs jest już w okopach. Usiłuje przetrwać i wspomina Agnes. Wokół chaos; hałas i błoto.