Nie mam Ci dziś wiele do powiedzenia, Narodzie.

 

Wzbiera we mnie czasem fala uczucia, nie smutku, nie żalu, może tęsknoty, może rozżarzenia. Nie wiem do czego, czy za czym. Ale przelewa się z mocą. Chwytam panicznie powietrze, póki się da, opieram się. A potem, kiedy się już nie da, daję się porwać.

 

Coś mi każe coś zrobić, coś zmienić, gdzieś pędzić. Coś mi zwiastuje jakąś prawdę, jakąś sprawę. Jakieś radości, jakieś pojednania, jakieś spełnienia, jakieś wielkie, nieogarnione, świetliste przestrzenie i komunie. Jakieś miłości.

 

No i co? No i nic. Budzę się, nie na innym brzegu, nie na innym piasku. Tu, gdzie zawsze. Jako dziecko. Ale pamiętam coraz więcej.