Drogi Narodzie,

 

słucham Cię. Wsłuchuję się. Stojąc trochę z boku i trochę biernie, co może nieładnie, ale tak lepiej. W każdym razie słucham i słyszę. To i owo. Twierdzącym, że narody, nawet jeśli istnieją, to się od siebie nie różnią też bym radził posłuchać uważniej. Zamknąwszy się uprzednio – głos własny zagłusza inne.

 

Faktura ogólna dominuje prosta. Tradycyjnie, nie obraź się, homofoniczna. Głosy wiodące nie przejawiają przesadnego wyrafinowania. Tematy, właściwie ciągle te same, nie urzekają, a jeśli, to z rzadka, wyjątkowo i przy wpływach obcych, choć to też dalece nie zawsze. Ale w akompaniamencie zdarzają się rzeczy niezwykłe. Olśniewające. Akompaniament bywa piękny harmonicznie, niezwykły barwowo, bywa spolifonizowany, bywa zupełnie niespotykany. Wstrząsający.

 

Bywasz, o Narodzie, zdaje mi się, wielki, kiedy myślisz, że nikt nie słucha.

 

Z uszanowaniem,