Miłość
W końcu odkryłam też miłość. Dzięki słowom wiedziałam o niej. Sądziłam, że wiem o niej wszystko. Znałam jej opisy, jej różne rodzaje, jej triumfy i tragedie, jej mroki i jasności. Opowiadałam ją sobie sama, na miliony sposobów. Ale poznałam ją naprawdę dopiero poza słowami.
Rozpłynęłam się w niej. Roztopiłam się. Wrzałam i wyparowywałam, ulatywałam w górę, zamieniałam się na powrót w miliony kropelek i opadałam na gorącą powierzchnię. Sycząc. Wnikałam we wszystkie zakamarki. Wślizgiwałam się w wilgotniejące pory. Pędziłam tysiącem strumieni, napędzana tętnem wielkiego krwiobiegu.
Przyznam, zrobiło to na mnie wrażenie. Nie mogłam oprzeć się myśli, że znalazłam wreszcie cel i przyczynę. Że miłość jest wszech-zasadą i sensem. Pozwoliłam sobie w to uwierzyć. Na chwilę.
Na chwilę.