We wrześniowym wydaniu naukowego czasopisma Cell opublikowany został artykuł podsumowujący badanie wpływu narracji na fizjologię. W pewnym uproszczeniu, badanie polegało na opowiadaniu wybranych historii różnym osobom, w różnym czasie i różnych miejscach oraz mierzenie funkcji życiowych tych osób w korelacji z przebiegiem historii. Wpływ okazuje się być realny. Zmierzono przede wszystkim tętno, jako funkcję tradycyjnie przypisywaną autonomicznemu układowi nerwowemu (nie podlegającemu woli); okazało się, że zmiany tętna u badanych wykazują bardzo wysoki stopień podobieństwa. Wnioski mogą być różnorodne. Chociażby, jest to kolejny mały wyłom w ciągle w zasadzie obowiązującym paradygmacie o całkowitym oddzieleniu ciała od tzw. „duszy”. Może to też być argument albo jakiś przyczynek w dyskusji o znaczeniu mitów i baśni (również religijnych…) – na rzecz stanowiska widzącego w odwiecznych opowieściach coś więcej niż tylko przejaw infantylnej potrzeby wyjaśnienia świata naszych przygłupich, bo nie znających jeszcze nauki przodków. Dla mnie osobiście jest to też potwierdzenie intuicji dotyczącej pewnej wizji, czy sposobu rozumienia muzyki, który przeczuwam i chyba realizuję.

Orkiestracja Baczyńskiego idzie do przodu, choć wolniej, niż zakładałem. Głównym wyzwaniem jest metrorytmika. Wersja z fortepianem jest pozbawiona metrum – nie było mi do niczego potrzebne, wręcz przeciwnie; pianista może płynnie podążać za głosem, a kiedy trzeba, to vice versa. Z orkiestrą sprawa trudniejsza bo przełożenie woli pianisty na jego palce nie jest jednak ściśle analogiczna do przełożenia woli dyrygenta na kilkudziesięcioro muzyków. Ale mam tu pewien zasób doświadczeń i narzędzi, więc z niego korzystam. Spojrzenie prawie gotowe.

Kształtuje mi się plan na 2022. Bardzo a propos baśni i narracji. Chyba w dwóch rozdziałach.