Znalazłem się w lesie nocą. Ciemność rozświetlał blask pochodzący z innych niż widoczne źródeł. Zdjęło mnie przerażenie, ale nie było odwrotu. Nie było dokąd uciec, musiałem patrzeć, a w końcu ruszyć przed siebie. Dalej było morze. Ciemne i zimne. Wzmagał się wiatr, chmury nadciągały z morza nad ląd. 

 

Byłem tu już. Dawno temu. Z Wandą B. i jeszcze potem kilka razy. Różnie bywało.

 

Marcin ma przysłać lada moment brakujące jeszcze fragmenty tekstu. Ja już obracam w głowie kilka figur i brzmień.