Pudło
Od któregoś momentu w dzieciństwie zacząłem gromadzić przedmioty. Bez planu i systemu; zachowywałem cokolwiek, co dało się zachować, w poczuciu, że to bardzo ważne. Początkowo nie było tego wiele, jakichś parę otrzymanych prezentów i znalezisk, ale z czasem zbiór się rozrósł na tyle, że zostałem zmuszony do przyjęcia systemu. Co roku miałem wszystkie elementy zbioru rozkładać i podawać szczegółową genezę każdego, a te, których pochodzenia nie pamiętałem, wyrzucić. Otrzymałem też dużą, plastikową żółtą miskę o nietypowym kształcie sześcioboku, nazywaną z jakiegoś powodu pudłem, na składowanie kolekcji. To był dobry system. Do okresu nastoletniości wyrzuciłem bardzo niewiele rzeczy, a potem zarzucono wymóg weryfikacji, zaś ja zacząłem powoli żyć też innymi sprawami i przestałem zbierać przedmioty z takim oddaniem. Żółte pudło mam do dziś pod ręką a genezę zawartości nadal potrafię przytoczyć na wyrywki.
Nad Şeküre zawisły ciemne chmury. Nie jest pewne, co z premierą, co z różnymi aspektami wykonanej i niewykonanej jeszcze pracy. Na chwilę odebrało mi to zapał do działania, ale była to krótka chwila. Co ma być, to będzie, a co ma nie być, to nie. A co jest, już było. W każdym razie biegnę dalej, nie sprzeciwiając się naturze wszechrzeczy.
Zabieram się za coś między dramatem a cyklem piosenek, a jeszcze zobaczymy czym dokładnie. Marcin Wicha napisał tekst. Jego (tekstu) forma jeszcze się kształtuje. Ale widzę już to i owo całkiem wyraźnie.