Budzę się czasem, Narodzie, i wydaje mi się, że nadal jestem dzieckiem. Że nic się jeszcze nie wydarzyło. Że coś mi się śniło, ale uleciało. Że wszystko przede mną. Nie pamiętam smaku satysfakcji, ani zawodu, ani żadnych żali, ani radości. Nie wiem jeszcze, że to można, a tamtego nie trzeba, że tak dobrze, a owak inaczej. Jestem wtedy spokojny, a przed oczami suną mi kolorowe kształty.

 

Ciekaw jestem, czy też Ci się to zdarza. Bodajby.