Narzędzia
Słyszę co jakiś czas, że dobrą muzykę pisze się koniecznie i wyłącznie ołówkiem na papierze. Bo wyobraźnia, bo ucho wewnętrzne, bo komputer zniewala i tak dalej. Nie czuję szczególnej sympatii do tego rodzaju pouczeń. Mam je za rodzaj life-hacka – dodawanie sobie animuszu czy podbudowę być może utraconej wiary w sens. I nie mam nic przeciwko, ale tylko do momentu, w którym rady te stają się narzędziem opresji oraz obietnicą powrotu do jakiegoś porządku jakoby uniwersalnego i jakoby utraconego. Nie było żadnego porządku. Najpierw nie było nic, a potem stał się chaos postępujący do dziś. A poszukiwanie ładów lokalnych (które się zdarzają) niechże pozostanie zajęciem dzikim i swobodnym, z użyciem narzędzi jakie się komu podobają.
Z tą myślą piszę koncert gitarowy. W innym rytmie i trybie, niż Wesele, więc poświęcę mu osobne odcinki w logu. Gdyby to kogokolwiek interesowało, będę zdawał relację w soboty.