Nieoczekiwanie na scenę wróciła Şeküre. Nieoczekiwanie jednak wydarzy się premiera, najwyraźniej, i to za chwilę, jeszcze w czerwcu, choć na początek tylko w wersji koncertowej. A ja nieoczekiwanie musiałem wrócić do materiału i go zrewidować w paru miejscach, co zajmuje mi głowę intensywnie. Jeszcze przez chwilę. Nie jest prosto otworzyć zamknięty już rozdział, ale – nieoczekiwanie – da się.

 

Na fali otwierania rzeczy zamkniętych, wróciłem też na moment do Rzeczy. Nie daje mi spokoju jedno miejsce. Jedna z kulminacji – wstęp do części drugiej, który miał być całkowicie instrumentalny. A może jednak nie będzie. Zapytałem Marcina o jeszcze jeden fragmencik tekstu i natychmiast przysłał propozycję. Dam temu jeszcze chwilę, ale raczej dopiszę tę zmianę.

 

Obracam też na różne strony jedną serię; w stronę koncertu z fortepianem. Ma różne wewnętrzne symetrie, możliwe są jej różne warianty. Rzadko cieszą mnie takie zabawy. Ale zdarza się. Jakąś formą dalekiego echa tematycznej dwoistości klasycznej formy będzie tu być może zderzenie tych kombinacji z całkowicie odmienną proweniencją wspomnianego ostatnio pomysłu – starego jak ja. Jest ten pomysł jednym z pierwszych, powiem szumnie, za przeproszeniem, porywów mojej wyobraźni. Jakimś punktem wyjścia. Mam do niego sentyment.